á
â
ă
ä
ç
č
ď
đ
é
ë
ě
í
î
ľ
ĺ
ň
ô
ő
ö
ŕ
ř
ş
š
ţ
ť
ů
ú
ű
ü
ý
ž
®
€
ß
Á
Â
Ă
Ä
Ç
Č
Ď
Đ
É
Ë
Ě
Í
Î
Ľ
Ĺ
Ň
Ô
Ő
Ö
Ŕ
Ř
Ş
Š
Ţ
Ť
Ů
Ú
Ű
Ü
Ý
Ž
©
§
µ
Tak właśnie było przy sprawie "Skorpiona": grypa, która nie pozwoliła mężowi odebrać żony z przystanku, przymiarka sukni ślubnej, która wypadła akurat tego, (...) a nie innego dnia, siatka, która nie była wystarczająco ciężka, by przyjąć ofertę pomocy koleżanek...
Paweł Tuchlin zamordował 9 kobiet, 11 innych przeżyło atak brutalny zboczeńca. Żadna z ocalałych kobiet już nigdy nie doszła do siebie, mimo pozorów powrotu normalności.
Lubił drobne, młode kobiety. Takie, które nie miały szans na odparcie ataku. Takie, których ciała były jędrne i gładkie. Śledził je, czekając odpowiedniego momentu i tłukł bez opamiętania owiniętym w bandaż młotkiem : "Tego się nigdy nie liczy, ręka sama lata..." Nieprzytomne kobiety obnażał i zaspokajał swoje pragnienia. Żądze, których nie umiała - czy też właściwie: nie chciała - ugasić żona Tuchlina. A były one pozornie tak banalne!
"Jak ja sobie tak pogrzebałem, to przez dwa dni rąk nie myłem, tylko wąchałem" Dlaczego nie znalazł kochanki? - Jak to? Przecież ślubował żonie przed ołtarzem... nie mógłby! Te kobiety były dla niego przedmiotem jednorazowego użytku: zapolował, zrobił co trzeba i odszedł, zostawiając ofiarę na pastwę losu. Żony nigdy nie zdradził - taki moralny chłop!
Wójcik zabiera nas na makabryczną wycieczkę śladami potwora. Razem z nim obserwujemy przyszłe ofiary, nieudolność organów ścigania, relacje małżeńskie. Autor gra nam na emocjach, trzyma w napięciu, wali faktem między oczy. Zaciskamy pięści, gdy okazuje się, że największym sprzymierzeńcem mordercy okazuje się być wybuch stanu wojennego i polityczne antagonizmy: "Choć od roku milicjanci wiedzieli, że na Wybrzeżu grasuje seryjny morderca, to nie było jednak politycznego zapotrzebowania na wyjaśnienie tej kwestii. Służba Bezpieczeństwa i milicja najpierw musiały rozprawić się z "Solidarnością". To było teraz najważniejsze..." Ile kobiecych istnień kosztowała bezduszna postawa ówczesnych władz? Włos na głowie się jeży, gdy to sobie uświadamiamy...
Ta książka to rzetelna robota: konkretna, bez romantycznych naleciałości opowieść o tym, jak w głowie nękanego przez ojca i rówieśników chłopaka stopniowo budzi się potwór i o tym jak ów potwór - który co prawda nadal lęka się silniejszych ( Tuchlin nie odważyłby się zaatakować kobiety w towarzystwie mężczyzny, a zdecydowany opór jednej z ofiar zaskakuje go i wręcz szokuje ) - to nie waha się podświadomie rekompensować traum z dzieciństwa kosztem fizycznie słabszych. Opisy soczyste, do bólu prawdziwe - bez cenzury i taryfy ulgowej względem co wrażliwszego czytelnika. Mamy tutaj opowieści świadków, wspomnienia ocalałych cudem kobiet, fragmenty rozmów z mordercą. Są zdjęcia z wizji lokalnych, fotografie dowodów... i wciąż kilka pytań, na które pewnie nigdy nie znajdziemy odpowiedzi. Jednym z nich jest: "Kim naprawdę była Tuchlinowa? Czy to możliwe, że nawet przez moment nie domyślała się prawdy?".
Lektura pochłonęła mnie bez reszty - gwałtowna i skuteczna, jak sam Skorpion. Byłam tam myślą z każdą z jego ofiar, czułam oddech psychopaty na karku w chwilę przed atakiem. I chociaż uszłam z tej przygody z życiem, to na pewno nie bez uszczerbku na psychice.