á
â
ă
ä
ç
č
ď
đ
é
ë
ě
í
î
ľ
ĺ
ň
ô
ő
ö
ŕ
ř
ş
š
ţ
ť
ů
ú
ű
ü
ý
ž
®
€
ß
Á
Â
Ă
Ä
Ç
Č
Ď
Đ
É
Ë
Ě
Í
Î
Ľ
Ĺ
Ň
Ô
Ő
Ö
Ŕ
Ř
Ş
Š
Ţ
Ť
Ů
Ú
Ű
Ü
Ý
Ž
©
§
µ
Jedyne co przychodziło mi do głowy to skojarzenie z jemiołą, (...) a mnie osobiście ona kojarzy się z obietnicą, czymś dobrym. To symbol spełniających się marzeń, amulet miłości, szczęścia i powodzenia. Czy o tym samym, co ja, myślał Richard Paul Evans pisząc swoją powieść?
Nawet w najbardziej szarym życiu może zdarzyć się historia jak z najpiękniejszej powieści.
Kimberly prawie się poddała. Śmierć matki, dwukrotnie zerwane zaręczyny i nieudane małżeństwo sprawiają, że nie wierzy już w szczęście. Pozwala sobie tylko na jedno marzenie – pragnie napisać powieść o miłości.
W urokliwym hotelu "Pod Jemiołą" organizowany jest kurs dla początkujących pisarzy. Kim poznaje tam tajemniczego Zeke’a, z którym nawiązuje wyjątkową więź. Taką, jaka zdarza się tylko ludziom, którzy podobnie patrzą na świat.
Czy przypadkowe spotkanie będzie dla Kimberly początkiem wielkich zmian?
Czy do najważniejszej powieści – jej własnego życia – los dopisze szczęśliwe zakończenie?
"Hotel pod Jemiołą" to wyjątkowy prezent od Richarda Paula Evansa. Tym razem bestsellerowy autor przypomina, że jeśli nie tracimy wiary, najlepsze lata naszego życia są zawsze przed nami.
Główna bohaterka powieści to Kim – bardzo ją polubiłam, mogę powiedzieć, że była to przyjaźń od pierwszego przeczytania. Kimberly jest pod wieloma względami podobna do mnie – nieudane związki, nieudane małżeństwo, pisanie książki – tak, to z pewnością nas łączy.
Bardzo zaciekawił mnie wprowadzony do powieści przez autora kurs dla początkujących pisarzy :) z chęcią sama bym się tam wybrała. Myślę, że pomiędzy wierszami R.P. Evans celowo umieścił wszystkie wskazówki, które młodemu niewydawanemu pisarzowi z pewnością się przydadzą. Ja sobie je wszystkie zaznaczyłam i mocno wzięłam do serca. A nóż się przydadzą! :) „Hotel pod Jemiołą” Richarda Paula Evansa to pełna ciepła i marzeń opowieść o życiu. To historia o dążeniu do celu do spełniania swoich marzeń i do odnalezienia samego siebie. Bo czasami pod wpływem zdarzeń losu czy też czyichś działań zamykamy się w sobie, stajemy się nieufni nie tylko wobec innych ale i wobec tego co nas czeka. Robimy więc zapobiegawczo jeden krok do przodu i dwa do tyłu. Tymczasem Richard Paul Evans w powieści „Hotel pod Jemiołą” pokazuje nam, że jeśli tylko uchylimy rąbka naszego jestestwa to świat zacznie się do nas uśmiechać, otwierać do nas ramiona...a za rogiem może czeka na nas przeznaczenie.
„Hotel pod Jemiołą” to powieść napisana bardzo prosto i przejrzyście, ale też z nutą poetyckiego kunsztu, trafia do czytelnika od początku i nie można się oderwać od stron, bo akcja nie ma czasu na zatrzymywanie się. Kimberly jest na kursie, zbliżają się święta Bożego Narodzenia, jest tyle do zrobienia…a tu jeszcze tajemniczy i przystojny mężczyzna wkroczył na drogę bohaterki...Ach...Moja dusza piała z zachwytu. Nie zabrakło oczywiście zwykłych życiowych problemów, rozterek ukrytych na dnie serca, strachu przed utrata najbliższych...Autor zafundował na w tym przedświątecznym okresie prawdziwy wachlarz emocji – które wiodą nas przez stronice jak wiatr wiedzie puszyste płatki śniegu.
W „Hotelu pod Jemiołą” znalazłam nie tylko kilka cudownie spędzonych wieczorów, ale coś więcej, choć trudno to określić jednym zdaniem. Przede wszystkim wstąpiła we mnie nadzieja, że marzenia da się spełnić, pracując nad nimi, oczywiście i bez dwóch zdań. Te wszystkie porady, które autor poukrywał w swej powieści, może nie dla wszystkich odbiorców okażą się punktem godnym odnotowania, ale dla mnie mają one ogromne znaczenie.
Po drugie – wizyta w „Bożonarodzynkowie” to była dla mnie cudowna podróż, niesamowity klimat i autentycznie mogłam poczuć zapach cynamonu i prażonych słodkich orzechów ze straganu.
Po trzecie i tym razem już najważniejsze – główne przesłanie jakie autor od początku do końca powtarza jak mantrę: Pamiętajcie, że najlepsze lata są wciąż przed nami i od nas zależy, jaki znak interpunkcyjny zakończy ostatnie zdanie historii naszego życia.
Myślę, że w końcu wiem jaki znak postawię ja przy najbliższym rozdziale swojego życia.
Na końcu powieści autor wypowiedział głośno to, co od dawna wiem, Jednak albo czasami o tym zapominam, albo tylko ja daje to o czym pisze Evans. A to bardzo ważne, by nie zapominać! Tak samo jak ważne jest, by w porę zobaczyć czy druga osoba robi tak samo.
„...podstawą szczęśliwego związku nie jest namiętność – przynajmniej nie związków opisywanych w romansidłach.
Prawdziwa miłość nie polega na pożądaniu osoby, ale pragnieniu jej szczęścia – czasami nawet kosztem własnego.
Prawdziwa miłość to nadzwyczajna wyrozumiałość i troska, to czynne dążenie do dobrostanu ukochanej osoby.
Wszystko inne to po prostu maskowanie własnych egoistycznych pragnień.” Zdecydowanie Richard Paul Evans pisząc „Hotel pod Jemiołą” miał takie samo skojarzenie z jemiołą jak ja. Dał początek czemuś nowemu, przyniósł wiarę, nadzieję, zapowiedź szczęścia i faktycznie jemioła okazała się amuletem miłości.
„Hotel pod Jemiołą” Richarda Paula Evansa to powieść idealna na zimowe wieczory w zaciszu domowego kocyka i z parującym kubkiem gorącej czekolady. Otuli Was ciepłą poezją uczuć i emocji. Wleje w Was żar i pragnienie do bycia i tworzenia, do zmian, do niezapominania o sobie i o tych najbliższych. Powieść otoczy Was stronami jak ramionami i wspaniale wprowadzi Was w świąteczny nastrój. Ujmie Was swoją szczerością i czułością do tego stopnia, że przy końcu z żalem stwierdzicie, że to koniec.
Za egzemplarz do recenzji serdecznie, ciepło i przed świątecznie dziękuję Wydawnictwu Znak Literanova.